Portfolio
Cityscapes
Portrait
Projekty
Japonia
Ogrom bodźców, które atakują przybysza odwiedzającego ten niesamowity łańcuch wysp jest tak intensywny i egzotyczny, że dopiero po powrocie do domu jestem w stanie docenić jak niesamowite miejsce dane było mi poznać. Zwiedzanie kraju kwitnącej wiśni nie jest łatwe, ciągła rywalizacja nowoczesności z tradycją potrafi zmęczyć nawet najbardziej wytrawnego globtrotera. Na szczęście bez trudu odnajduję enklawy, które dnia poprzedniego opuścili mieszkańcy żyjący w okresie Edo. Tutaj zapadam się w kontemplacje próbując uwierzyć w to co pokazują mi moje oczy. Aura otaczająca te miejsca powoduje, że mój egoizm sięga szczytu nie mam ochoty nawet sięgnąć po swój aparat a o mediach społecznościowych zapomniałem lądując w Naricie.
Wiem, że nigdy już tu nie wrócę to nie jest mój uwielbiany półwysep apeniński, który mogę odwiedzać co roku. Dlatego zmuszam się jeszcze do miejskich molochów. Po kilku godzinnym spacerze ich ulicami okazuje się, że nawet Osaka i Tokio potrafią pochłonąć mnie bez reszty. Ukryte między drapaczami chmur historyczne bazary i ich street food ściskają za serce ilekroć sobie o nich przypomnę.
Japonia, szczęśliwi Ci którzy mogli ją poczuć, spróbować, zobaczyć.
Madeira
Pomimo niewielkiego rozmiaru wyspy podróżując po niej zaliczam klimat alpejski, tropikalny i śródziemnomorski. To wszystko w zależności od tego czy znajduje się na Pico de Ruvio wzdłuż zarośniętych lewad czy nad południowym wybrzeżem w okolicach Funchal. W okolicach Port Moritz podziwiam ogrom Atlantyku. Na szczytach Madery czuję się jak w górach wysokich a zwiedzając Funchal mam nieodparte wrażenie, że to kolejne miasto śródziemnomorskiej riwiery. Wśród znajomych ktoś przyznał się, że odwiedza wyspę namiętnie co roku od kilku dobrych lat. Pomyślałem, że to żałosne. Wylatując z wyspy zwracam mu honor, to naprawdę urocze miejsce.
Blue Hour in Rome
To chyba najciekawsze miasto, jakie kiedykolwiek udało mi się odwiedzić. Celowo nie piszę najpiękniejsze, bo nadal przegrywa z utrzymującą mnie w zauroczeniu Wenecją. Fascynacja tego miejsca niewątpliwie związana jest z jego historią, o którą potkam się na każdym kroku penetrując Wieczne Miasto. Tym razem postanowiłem odwiedzić jego najpiękniejsze miejsca o brzasku w momencie, kiedy wszyscy turyści jeszcze głęboko odsypiają wieczorne wojaże. Targuję się o najlepsze miejsce na rozłożenie statywu z kilkoma fotografami, którzy również obudzili już recepcjonistów w swoich hotelach. Przekomarzam się z carabinieri o dodatkowe źródła światła sączące się z reflektorów ich aut i ekipami służb oczyszczania miasta, które dla dowcipu stawiają swoje pojazdy tuż przed rozłożonym statywem szczerząc się w oczekiwaniu na potwierdzenie świetnej zabawy. Dają mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że nie jestem sam i mogę skupić się na fotografii. Po stworzeniu galerii „Blue hour in Rome” doszedłem jednak do wniosku, że miasto bez swoich mieszkańców czy choćby natrętnych turystów robi się strasznie smutne wręcz nienaturalne. Ciekawe za dnia mi przeszkadzają podczas niebieskiej godziny zaczynam za nimi tęsknić. To chyba najciekawsze miasto, jakie kiedykolwiek udało mi się odwiedzić… i jedno z nielicznych, trudnych do opuszczenia.
O mnie
Stuprocentowy introwertyk. Z zawodu automatyk, po godzinach fotograf z wykształcenia informatyk. Miłośnik półwyspu apenińskiego i wszystkiego co włoskie. Uwielbia być w górach, toskańskich trattoriach i marokańskich bezdrożach, nurkować w ciepłych morzach i wygrzewać się na piaszczystych plażach. Gadżeciarz sprzętowy uzależniony od nowych technologii. Zawsze otwarty na wyzwania.